W niewielkim mieście Lwówek Śląski, młodzi rodzice, Patrycja Wiżgała i Łukasz Knapczyk, zmagają się z dramatem, który zaskoczył ich zaledwie dzień po narodzinach syna, Antosia. Sąd, opierając się na niepełnej dokumentacji, zdecydował o umieszczeniu noworodka w rodzinie zastępczej, oddalonej o setki kilometrów od domu biologicznych rodziców. Decyzja ta oparta była jedynie na pojedynczym dokumencie od lokalnego ośrodka pomocy społecznej.
Skąd wzięła się decyzja sądu?
Antoś urodził się w maju, a jego rodzice mierzą się z różnymi trudnościami zdrowotnymi. Pani Patrycja od urodzenia cierpi na porażenie mózgowe, podczas gdy pan Łukasz boryka się z schizofrenią paranoidalną. Mimo to, dokumentacja medyczna wskazuje na stabilność pana Łukasza dzięki regularnej terapii. Niestety, zaledwie dobę po narodzinach sąd zadecydował o przekazaniu noworodka do pieczy zastępczej.
Reakcja szpitala i instytucji społecznych
Podczas pobytu w szpitalu, rodzice nie otrzymali potrzebnego wsparcia. Zamiast tego, spotkali się z nieufnością personelu medycznego, który kwestionował ich zdolności rodzicielskie i ograniczał kontakt z dzieckiem. Informacja o narodzinach została przekazana do Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej, który przedstawił swoje obawy sądowi, opierając się na wcześniejszych zgłoszeniach sąsiadów o hałasie z mieszkania rodziny. Chociaż interwencje policyjne nie wykazały żadnych nieprawidłowości, MOPS uznał sytuację za potencjalnie niebezpieczną dla dziecka.
Proceduralne niedociągnięcia
Decyzja sądu wzbudziła kontrowersje, gdyż oparto ją na ograniczonym materiale dowodowym. Rzecznik Sądu Okręgowego w Jeleniej Górze, Tomasz Skowron, przyznał, że przyjęty tryb postępowania jest przyspieszony, co skutkuje tym, że sąd musi działać na podstawie niewystarczających informacji. W efekcie, Antoś znalazł się w rodzinie zastępczej daleko od swoich rodziców.
Emocje i konsekwencje finansowe
Rodzice czują się bezsilni w obliczu decyzji sądu. Pan Łukasz z trudem przyjął wiadomość, że jego syn wypowiedział swoje pierwsze słowo „mama”, lecz nie do swojej matki. Dodatkowo, mimo że dziecko zostało im odebrane, rodzice mogą zostać obciążeni kosztami utrzymania syna w rodzinie zastępczej, które wynoszą 1,5 tysiąca złotych miesięcznie.
Szerszy kontekst problemu
Historia Antosia rodzi pytania o to, jak instytucje publiczne traktują rodziny w trudnych sytuacjach. Czy rzeczywiście udzielają wsparcia, czy raczej działają na niekorzyść rodziców? Często wydaje się, że prawo, zamiast chronić dzieci, może przyczyniać się do ich krzywdzenia. Sprawa ta jest częścią szerszej dyskusji na temat kompetencji urzędników państwowych, które zdaniem wielu ekspertów są zbyt rozległe i pozwalają na zbyt łatwe odbieranie dzieci rodzinom.
W obliczu takich sytuacji pozostaje pytanie, jak zmienić system, by rzeczywiście wspierał rodziny w potrzebie, zamiast je osądzać i karać.